PS. ponieważ przyszła już do mnie w tych sznureczkach i koraliczkach, to nie mialam jakoś serca jej rozbierać, więc jej nie używam, tylko tak "w oryginale" przechowuję, i wciąż cieszę oczy moje.
„Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...”
„Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...”
Drodzy Goście!
Na blogu znajdują się zdjęcia łyżeczek z mojej prywatnej kolekcji, które zostały „zaczerpnięte” w różnych miejscach świata i w różnych okolicznościach – tak przeze mnie, jak i przez wielu licznych Ofiarodawców. Łyżeczkodawców ;-))
Z biegiem lat, z biegiem dni... wiele z tych historii – nie zapisywanych (o zgrozo!) na bieżąco – się zatraciło. Jeśli ktoś z oglądających cokolwiek wie o pochodzeniu którejkolwiek łyżeczki, być może był jej ofiarodawcą, właścicielem etc. ... – może – a nawet ma moralne prawo i obowiązek! – przekazać mi informacje niezbędne do odtworzenia ostatnich jej chwil nim do mnie trafiła. Wiele z nich ma ciekawe historie, więc pomóżcie mi je skompletować, a ja je zachowam pieczołowicie „na wieczną rzeczy pamiątkę” a także zamieszczę w opisie pod zdjęciami.
Magdo, nareszcie będziesz ze mnie dumna!
ps. czasami będą pojawiać się tu też moje filiżanki i inne osobliwości.
niedziela, 4 marca 2012
015. Łyżeczka w sznureczkach
PS. ponieważ przyszła już do mnie w tych sznureczkach i koraliczkach, to nie mialam jakoś serca jej rozbierać, więc jej nie używam, tylko tak "w oryginale" przechowuję, i wciąż cieszę oczy moje.
No doczekała się baba, bo dziad to nie wiem ;))
OdpowiedzUsuńPięknie ją "zdjęłaś", zdjęcia z tym żółtym sznureczkiem są jakieś takie .... sama nie wiem, wciągające :)
Wiesz? Jakoś wyobrażałam sobie, że to z szuflady jakieś starej babci, a nie przystojnego Calabrese'a ;))) Jednak ciesze sie, ze mogłam ja zobaczyć.
a Ty... ładnie to ujęłaś... "wciągające"... w te sznureczki :)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń