„Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...”
„Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...”
Drodzy Goście!
Na blogu znajdują się zdjęcia łyżeczek z mojej prywatnej kolekcji, które zostały „zaczerpnięte” w różnych miejscach świata i w różnych okolicznościach – tak przeze mnie, jak i przez wielu licznych Ofiarodawców. Łyżeczkodawców ;-))
Z biegiem lat, z biegiem dni... wiele z tych historii – nie zapisywanych (o zgrozo!) na bieżąco – się zatraciło. Jeśli ktoś z oglądających cokolwiek wie o pochodzeniu którejkolwiek łyżeczki, być może był jej ofiarodawcą, właścicielem etc. ... – może – a nawet ma moralne prawo i obowiązek! – przekazać mi informacje niezbędne do odtworzenia ostatnich jej chwil nim do mnie trafiła. Wiele z nich ma ciekawe historie, więc pomóżcie mi je skompletować, a ja je zachowam pieczołowicie „na wieczną rzeczy pamiątkę” a także zamieszczę w opisie pod zdjęciami.
Magdo, nareszcie będziesz ze mnie dumna!
ps. czasami będą pojawiać się tu też moje filiżanki i inne osobliwości.
Jest coś japońskiego w tej sztuce starannego układania przedmiotów, aranżowania ich wzajemnych relacji. Ceremonialnego
OdpowiedzUsuńPięknie ujęte...
Usuńja lubie 3 pierwsze zdjęcia, gdzie główny bohater zostaje ten sam, a pozostali modele się zmieniają ;)
OdpowiedzUsuńhaha! :) no tak, cała reszta przy bohaterze to zaledwie statyści! ;)
Usuńa ja jeszcze jakos bardzo lubię tę łyżeczkę zawierającą w swoim wnętrzu granata i mandarynkę - po kawałeczku
Usuńa rzeczywiście, genialne, nie zauważyłam wcześniej!!!
UsuńA przyznam się, że to nie było celowe. Ja tego też nie zauwayłam, dopiero później przy obróbce zdjęć. Bylam zaskoczona podobnie jak Ty :)
UsuńLyzeczka, gdyby byla moja, bylaby tylko i wylacznie do prawdziwej konfitury z wisni... Jadlabym prosto ze sloika...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith